SZUM Magazine, Crisis as a lever of trade. A survey of the art market (PL)

We were invited by SZUM Magazine to participate in a survey on the art market in Poland, along with us in the survey participated:
Dawid Radziszewski, Gunia Nowik, Sonia Jakimczyk and Piotr Bazylko (Import Export Gallery), Karol Sienkiewicz, Kuba Szreder, Małgorzata Smagorowicz-Chojnowska

SZUM, Kryzys dźwignią handlu. Ankieta o rynku sztuki

 

 

wanda:

Słowo „hossa” jest najlepszym dowodem na to, że polski rynek sztuki wciąż nie doszedł do fazy stabilizacji, ale wpisany jest w nieznośną narrację kolejnych „boomów” — choć dzisiejszy jest z pewnością inny niż jeszcze przed dekadą. Odtrąbić faktyczny sukces będziemy mogli dopiero wtedy, gdy rynek przestanie być rozpatrywany jako osobny byt, a stanie się integralną (i transparentną) składową pola sztuki, samoświadomą i uwzględniającą interesy wszystkich aktorów pola. W przypadku wandy wpisanie w szerszą siatkę relacji jest czymś naturalnym — jako galeria komercyjna istniejemy od kilku tygodni, do tej pory zaś zajmowaliśmy się kuratorstwem, krytyką, pracą dydaktyczną, redaktorowaniem, koordynacją i innymi sposobami pracy z artystkami, instytucjami i galeriami. Wspólnym mianownikiem tych aktywności było nastawienie na budowanie dyskursu i relacji, nie wyłącznie gromadzenie hajsu. Jesteśmy przekonani, że działalność komercyjna może się opierać na tych samych założeniach.

Tym, czego w naszym poczuciu w polskim polu sztuki nadal brakuje, jest próba zrealizowania na serio postulatu, który towarzyszył galeriom prywatnym przed kilkoma laty – wykroczenia poza schemat sklepu ze sztuką w kierunku aktywności bliższych instytucjom publicznym, wychodzących poza formułę wystawienniczą. To oczywiste, że galerie dysponują innymi narzędziami niż instytucje – ale też odwrotnie. Zwłaszcza że galerie są tym obszarem, w którym możliwa jest praca w perspektywie długiego trwania i wieloletniego pogłębiania relacji z artystkami i artystami. Nie oznacza to dążenia do instytucjonalnej mimikry, a poszukiwanie pola pomiędzy dwoma formułami, bo to w tej strefie pośredniej, poza utartymi schematami ekspozycyjnymi, poza instrumentalizacją rynkową z jednej, a instrumentalizacją narracyjną podporządkowaną wąskiej wizji kuratorskiej, dzieją się rzeczy najciekawsze. Zwłaszcza, że dzisiejszy kryzys związany z politycznymi nadaniami w kluczowych instytucjach nie jest nagłym końcem złotej ery, a zwieńczeniem wielu mniejszych kryzysów. To, co w instytucjach publicznych jest problematyczne — jak kierowanie jednym miejscem przez tę samą osobę prze kilka dekad — w kontekście galeryjnym pozwala na faktyczną realizację podstawowego ich celu – pogłębionej, horyzontalnej i nieprzemocowej współpracy z twórcami.

W dyskusji o rozwoju lokalnego rynku nie można zapominać o centralnym elemencie układu, czyli osobach artystycznych, które nie mogą być traktowane jak podwykonawcy i dostarczyciele towaru, a partnerzy w dyskusji, których praktyka nie jest jedynie kapitalizowana na rynku, ale zyskuje w galeriach przestrzeń do rozwoju w ramach wymiany doświadczeń i perspektyw. Galerzystki i galerzyści nie mogą w tym układzie usadowić się na pozycji obsługi techniczno-księgowej. To zdaje się najpoważniejszym zagrożeniem związanym z poczuciem panującej hossy – koncentracja na rozwijaniu kolejnych wydarzeń, nieodmiennie opartych na zachodnich wzorcach i aspiracjach, w poczuciu, że namysłu nie wymaga model współpracy z osobami artystycznymi – raison d’etre całego rynku sztuki. Symptomatyczne jest w tym kontekście wydarzenie, w ramach którego wystawą Olgi Krykun otwieraliśmy galerię – Druh Druha, pokazujące, że działalność komercyjna nie musi wykluczać zaangażowania; równie znamienne jest to, ile galerii nie wzięło w nim udziału, siłą rzeczy komunikując, jak ustawia swoje priorytety. Responsywność w naszym odczuciu nie wiąże się z reakcją na koniunkturę a raczej wykorzystaniem swoich narzędzi i możliwości– w tym przypadku do zajęcia stanowiska wobec kolonizacyjnej wojny o wiele mniej odległej niż droga do Basel.